Mam
18 lat i nie wiem co dalej począć z tym faktem. W świetle prawa
jestem dorosłą i zdolną do odpowiedzialnego podejmowania decyzji
osobą... Jednak ja nie do końca postrzegam siebie w ten sposób.
Ba! Będąc szczera wobec siebie samej muszę przyznać, że jest
zupełnie odwrotnie. Przede mną ogrom ważnych, życiowych decyzji,
a sama myśl o nich przyspiesza mi oddech i powoduje uderzenia
gorąca. Czy to normalne? Większość dorosłych znajomych, z
którymi rozmawiam o swoich obawach, z ironicznym uśmiechem próbuje
mi uświadomić, że stanowczo przesadzam – matura to nie koniec
świata, a studia wcale nie decydują o tym, co będziesz w życiu
robić. Jednak wiem też, że nie jestem w tych myślach odosobniona,
że większość moich koleżanek-rówieśniczek ma podobny problem z
tym: „co dalej?”.
No
właśnie, co dalej? Jak będzie wyglądało moje życie po
skończeniu szkoły? Czy sobie poradzę? Czy opuszczenie rodzinnego
gniazda, które tak bardzo kocham, i którego w gruncie rzeczy tak
bardzo nie chcę opuszczać, bardzo zaboli? Czy odnajdę się w
wielkim mieście, na studiach, w pracy? Czy uda mi się wywalczyć
życie, w którym nie będę musiała martwić się o wiązanie końca
z końcem? Mogłabym wypisywać takie pytania bez końca. Oczywiście,
z jednej strony wiem, że każdy kiedyś przechodził ten etap, że
mam rodzinę i przyjaciół zawsze gotowych mi pomóc. Jednak czuję,
że to jest mój egzamin, moja walka i efekt końcowy będzie
rozliczał tylko mnie (poczujcie tę groteskę, właśnie słucham
Lany śpiewającej „I want money, power and glory”. No, lepiej
tego ująć nie mogła).
A
co robię, aby przybliżyć się do tego idealnego życia niezależnej
kobiety? Codziennie poświęcam 2 godziny na naukę angielskiego,
czytam dwie książki tygodniowo i oglądam wyłącznie ambitne kino.
Wszystkie moje posiłki są wolne od glutenu i laktozy, a alkoholu
zdarza mi się skosztować może raz w miesiącu... Haha! Słaby
żart. Tak naprawdę codziennie marnuję mnóstwo czasu na
przeglądanie instagrama, facebooka i oglądanie video na youtube. Co
prawda staram się wybierać tylko wartościowe konta do
obserwowania, a youtube oglądać w języku angielskim (Lucy Moon i
Liv Purvis!). Seriali też nie oglądam aż tak dużo... chyba.
Codziennie walczę też z poczuciem bezsensu w rozwiązywaniu
milionowego arkusza maturalnego z matmy i innych tego typu typowych,
szkolnych rzeczy.
Mam
ogromny problem z obraniem jakiegokolwiek konkretnego kierunku, jako
że nie ma przedmiotu, z którego jestem świetna i wszystko
przychodzi mi z łatwością. Najbardziej lubię polski, ale co z
tego, skoro moje teksy są infantylne a interpretacja wiersza nie
zawsze czysta i przejrzysta. Na co dzień najbardziej interesuje mnie
szeroko pojęty świat kultury – muzyki, sztuki, mody i literatury.
Godzinami potrafię czytać Vogue'a, Kmag czy W Magazine. Uwielbiam
poznawać historie osób, które od dawna podziwiam i które mnie
inspirują. Jednak jak spędzić na tym życie i zarabiać przy tym
pieniądze? Obsypię brokatem tego, kto odpowie mi na to pytanie!